M A R C I N   R E J M E N T - F O T O G R A F I A   P R Z Y R O D N I C Z A
START >> OPISY

Szczęście w braku szczęścia

bażant, fotografia przyrodnicza
bażant, fotografia przyrodnicza O tym jak ważne jest szczęscie w fotografii przyrodniczej przekonał się już niejeden. Doświadczenie pozwala dobrze radzić sobie bez szczęścia, jednak kiedy dopisze i ono, wówczas to co powstaje jest naprawdę wyjątkowe. Szczęście sprawia, że powstający obraz jest unikatowy, jedyny w swoim rodzaju. Nie do powtórzenia...
Wiosną 2011 roku sporo kręciłem się w swojej okolicy. Ciągle coś nowego dało się zauważyć. Tutaj wychodziły sarny zawsze o świcie, tam bażant terytorium znaczył, niczym strażnik patrolując teren. Gdzieś indziej mozna było zająca dostrzec zaślepionego instynktem prokreacji. Wystarczyło położyć się w trawie i czekać... Płazy, owady, ptaki. Rośliny i zwierzęta. Wszystko budziło się z zimowego odrętwienia.
Były i myszołowy - zajęte sobą również znacznie mniej czujne niż zwykle. I im właśnie postanowiłem poświęcić kolejny słoneczny ranek tej wiosennej pory. Zauważyłem wcześniej, że przesiadują często na niskich iglakach. Nie było to typowe przesiadywanie połączone z obserwacją terenu lecz ptaki wyraźnie wchodziły między sobą w interakcje. Podlatywały do siebie, zmieniały się miejscami przesiadywania nawzajem a niekiedy kopulowały. To była już dobrana para. Miały zajęty teren i zapewne miały już gdzieś w okolicy gniazdo. Wystarczyło jedynie ukryć się przed świtem w pobliżu i liczyć na... szczęście. Tylko tyle potrzeba aby móc zrobić niepowtarzalne zdjęcie. Aby jednak stworzyć obraz i wykorzystać warunki, potrzeba nieco umiejętności. Jednak nie pierwszy raz robię zdjęcie więc bardziej teraz przejmował się będę innymi sprawami. Dwa dni spędziłem oczekując na dobre warunki jednak bez rezultatu. W końcu postanowiłem zmienić nieco miejsce bardziej ku kępce tarniny na pobliskim polu. Jednak i ten dzień okazał się mało owocny. Wiedziałem już o tym rano, kiedy wzeszło słońce a ptaki pojawiły się w okolicy. Zajęły miejsca tym razem wysoko i daleko ode mnie na wysokich sosnach ściany pobliskiego lasu. Jednak nie kończyłem fotografowania. Nie chciałem jeszcze wychodzić z namiotu. Trochę jednak zniechęcony położyłem się wygodnie na karimacie wyciągając nogi. Leżąc tak jakiś czas usłyszałem nagle znajomy głos. Kogut był jeszcze daleko, ale wiedziałem, że będzie zbliżał się w moim kierunku. Na tego bażanta czekałem już przecież kilkanaście dni wcześniej, dokładnie w tym samym miejscu. Jednak wtedy nie podszedł w okolicę czatowni. Teraz, kiedy już dałem za wygraną czekając na inne ujęcia on znowu przychodzi. O! Znowu pieje! Wstaję ostrożnie i przykładam wzrok do szczelin. Obserwuję otoczenie. bażant, zdjęcia przyrody W końcu jakieś pięćdziesiąt metrów ode mnie zauważyłem ruch. Jest! Idzie wzdłuż granicy pola. Jeszcze nie w moim kierunku ale przeczuwam, że skręci. Nieraz przecież już widziałem tą drogę i wiem, że ścieżka ta przebiega niemalże przez miejsce, w którym teraz jestem ukryty. Bażant w tym czasie zrobił kolejne kroki i znów staje. Łapie powietrze w płuca, wychyla się i najgłośniej jak potrafi pieje. Sekundę potem charakterystycznie trzepota skrzydłami. Piękny widok! Szkoda, że jest tak daleko. Chciałbym go mieć znacznie bliżej. Czy podejdzie do mnie? Na razie obserwuję pięknie ubarwionego koguta w promieniach późnego ranka. Słońce już dość wysoko, jednak wciąż jeszcze w bardzo ciepłe barwy ubrane. Powoli, choć bez przekonania ustawiam wszystko w stronę nadchodzącego ptaka. Muszę cofnąć obiektyw i obrócić cały namiot! Muszę to zrobić, ponieważ jestem do całej sytuacji ustawiony bokiem. Podnoszę więc lekko czatwonię i obracam ją nieznacznie. Potem jeszcze raz czynię to samo. Zerkam na bażanta. Jest dobrze, niczego podejrzanego nie zauważył. Teraz skręcił tak jak przypuszczałem i idzie wprost w moim kierunku! W końcu dochodzi do strategocznego miejsca, którym jest poletko z mniejszą trawą. Tak jak zwykle zatrzymuje się tam na dłużej i zaczyna dziobać w ziemi. Co jakiś czas staje w bezruchu na dwie, trzy sekundy jakby przyglądał się otoczeniu. Potem zaczyna łapać powietrze wychylając się do tyłu - w tym czasie mam już zablokowaną ostrość i gotowy jestem do naciśnięcia spustu - po czym głośno wydaje z siebie okrzyk oznaczający właściciela terenu. Migawka pracuje wykonując kolejną serię obrazów. Choć jest jeszcze dosyć daleko, robię zdjęcia. Jeśli nie zdecyduje się podejść bliżej, pozostaną takie jakie są. Muszę także dobrze ustawić ekspozycję. Nie jest to wcale łatwe, ponieważ fotografuję pod światło. Cieszę się, że tak ułożyły się warunki. Już widzę te podświetlone lotki na skrzydłach podczas trzepotu! Muszę tylko uważać, żeby ich nie prześwietlić. Nie ma co liczyć na automat. Na pewno się pomyli w takich warunkach. Ustawiam więc parametry ręcznie i czekam na kolejny ruch bażanta.Znowu pieje! Migawka pracuje. Sprawdzam podglądy. Jest dobrze. Nie prześwietliłem co prawda, ale mogę jeszcze scenę nieco rozjaśnić wydłużając czas naświetlania i tak bardzo krótki. Tak, decyduję się na krótkie czasy nie odwrotnie - bo mógłbym próbować rozmazać poruszające się szybko skrzydła w jedną smugę. O myszołowach dawno już zapomniałem. Teraz w głowie mam bajecznie ubarwionego koguta. Kurak w końcu pieje ostatni raz i rusza ku mojej wielkiej radości znowu w moją stronę! Teraz idzie nawet jakby szybciej... Różnice w ostrości widzę coraz wyraźniej. Już każdy ruch powoduje wyjście z płaszczyzny ostrości, choć przecież światłosiła mojego zestawu to aż f/5,6. Choć chciałbym mniej to po prostu nie mogę. Muszę pogodzić się z tym co mam. Teraz z resztą o tym nawet nie myślę. Teraz skupiam się na tym co widzę przed sobą. W końcu podchodzi naprawdę blisko i zatrzymuje się. Wreszcie! Na to czekałem. Momentalnie ustawiam ostrość celując w oczy kogutowi. Mam! Blokada, zmiana kadru, Spust do połowy, czekam. Żeby tylko nie obciąć skrzydeł. Jak wysoko je uniesie, jak szeroko - próbuję przewidywać i jeszcze ciągle minimalnie koryguję kadr. W końcu widzę wyraźnie, że kogut nabiera powietrza, ja również nabieram... Chwila w bezdechu, jakby wszystko zatrzymało się w czasie. I nagle głos - okrzyk. Jak sygnał do startu. Migawka pracuje, bażant odgrywa swoją rolę perfekcyjnie. Tańczy światło w piórach ptaka. W oczach migają złote ogniki. Wszystko trwa tak krótko... Zaledwie ułamek chwili. Nawet nie mam czasu sprawdzić jak wyszły zdjęcia. Bażant rusza dalej. Po kilkunastu krokach zatrzymuje się i powtarza wszystko od nowa. Znowu serce mocniej mi bije, znowu ręce drżą z podniecenia. Jest już tak blisko, że nie mieści się w kadrze. Robię kilka portretów. Jeszcze chwilę go widzę ale już powoli niknie mi za ścianką namiotu. Koniec. Wychyliłem się maksymalnie. Dalej już nie mogę. Leżę jeszcze przez chwilę w bezruchu żeby przypadkiem nie spłoszyć ptaka. On powoli oddala się. Słyszę kolejne okrzyki, ale już coraz dalej, coraz mniej wyraźnie. Dźwięk rozbija się o tysiące drobnych gałązek terniny, o ścianki mojego namiotu. Coraz słabiej, coraz mniej wyraźnie, choć nie ucichł zupełnie. Bażant gdzieś tam jest. Skrywa się za zasłoną niezliczonych gałęzi i traw. To jego teren, jego dom.
bażant, zdjęcia ptaków Na początku nie zauważyłem uroku najważniejszego zdjęcia. Wszystkie były nieco niedoświetlone i podobne do siebie. Nieco zbyt ciemne, ponieważ nie mogłem dopuścić do prześwietlenia skrzydeł. Jednak już minimalna obróbka zdjęć zbliżała je bardzo do oryginalnego obrazu. Balansowanie suwakami i krzywymi obrazu spowodowało, że z ciemnawych zdjęć zaczęły się wynurzać wzory i szczegóły szaty kolorowego koguta. Złocienie i purpury. Czernie i pomarańcze. Blaski i cienie. Jakże piękna to szata, jakże królewska. Niewiele ptaków może pochwalić się takim przepycham i bogactwem swego odzienia. A może to wszystko wcale nie do niego należy? Może poprostu to on sam jest kolejnym, unikatowym klejnotem. Skarbem należącym do przyrody.
W końcu trafiłem na to najbardziej wyjątkowe zdjęcie. Stał na nim wpatrując się we mnie jak tajemniczy czarodziej. Wokół rozpostarty pierzasty wachlarz z magicznymi prążkami, które podczas wywoływania zdjęcia coraz lepiej i wyraźniej układały się w hipnotyzujące kręgi. Nagle zauważyłem dokładnie, że wszystko łączy się w jednolitą całość, jak fascynująca układanka. Kręgi na skrzydłach łączyły się i współgrały z kręgami na piersi! Jakie to magiczne i czarujące! Gdyby nie ultrakrótki czas naświetlania, nigdy bym tego nie zauważył! A może właśnie o to chodzi! Może tak to ma wyglądać?! Kręgi na skrzydłach i na piersi... - uzupełniająca się całość! Oczy ludzkie nie są w stanie zobaczyć tak szybko zachodzących zmian. Pozwoliła na to fotografia. Ale co widzą ptasie oczy - o wiele doskonalsze przecież od człowieczych...
Jedno jest pewne. Przedstawienie które udało mi się zobaczyć, nie było skierowane do ludzkich a do ptasich zmysłów...
I tak brak szczęścia przemienił się w jednej chwili w wielkie szczęście. Tyle, że zamiast zdjęć myszołowów zdobyłem zdjęcia bażanta!

© M A R C I N   R E J M E N T   2 0 1 7